Lewicowy Jezus z zamożnej rodziny przygląda się Londynowi wieczorową porą

Na pewno nie urodził się w Betlejem. Wymyślono tę historię później, żeby wpisać jego życie w coś większego niż on sam. To tak jak dzisiaj, kiedy tłumaczy się ludowi fakt, że minister kultury odwołał zgodnie z prawem wszystkie możliwe zarządy, związane z publicznymi mediami. Jedne i drugie pokrętne tłumaczenia nie mają większego znaczenia. Jezus się urodził, a minister Sienkiewicz odwołał – dla jednych będzie istotne gdzie (Jezus) i na jakiej podstawie (Sienkiewicz) i do końca świata (Jezus) oraz końca Polski (Sienkiewicz) trzeba będzie się gimnastykować, żeby to uwiarygodnić. Niemniej tak się stało, to się wydarzyło. Urodził i odwołał, reszta jest wymysłem.

Potem, kiedy już się urodził (Jezus) rodzice zapewne usłyszeli mniej więcej to samo, co Cheryl, czterdziestotrzyletnia bohaterka ,,Pierwszego bandziora” Mirandy July. Mianowicie: ,,Zastanawia się pani, czy syn dostanie raka? Czy przejedzie go samochód? Czy będzie dwubiegunowy, czy autystyczny? Czy zacznie nadużywać narkotyków? Nie wiem, nie jestem jasnowidzem. Witamy w świecie rodziców” (s. 259).

Raczej klasa uprzywilejowana

Uważa się, że raczej należał (Jezus) do klasy uprzywilejowanej, w przeciwnym wypadku jego oddziaływanie i wpływ na kogokolwiek zakończyłby się szybciej niż zaczął. Jak mówi prof. Łukasz Niesiołowski-Spanò, dziekan Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego, dzieje świata starożytnego nie tylko są pisane przez uprzywilejowane klasy, ale są do tego stopnia naznaczone, że gdyby próbować spisać, jak to jest np. w przypadku ,,Ludowej Historii Polski”, starożytną historię ludową, to byłoby to niezwykle karkołomnym przedsięwzięciem. Nie ma żadnych lub prawie żadnych źródeł, spisanych przez klasy niższe. Wszystko, co wiemy o tamtych czasach zostało spisane przez ludzi, którzy na pewno nie wywodzili się z klasy ludowej. Nie wywodził się więc (Jezus) z biedoty, ani klasy robotniczej. Raczej – można by tak powiedzieć – był lewicowym działaczem religijnym i politycznym z zamożnego domu. Taki odpowiednik liderów partii ,,Razem”. Analogicznie wskazuje się na życiorys Mahometa, który urodził się w dość zamożnej rodzinie i jako osoba w efekcie nieźle wykształcona, był w stanie przeprowadzić fundamentalne zmiany religijne w swoim otoczeniu. Nikt inny by tego nie zrobił. Wielkie religie nie rodziły się w dołach i nizinach. Chociaż faktem jest, że ówczesne elity te z czasów Jezusa i Mahometa miały rzecz jasna na względzie niższe warstwy, zastanawiając się, jak im pomóc, lol.

Raczej z bractwa religijnego zwanego faryzeuszami

Mówi się więc, że Jezus należał do faryzeuszy, był – posługując się językiem ewangelii – uczonym w piśmie, bo jeżeli porówna się jego stosunek do starego testamentu, to niemal kropka w kropkę przypomina on nauki tamtejszego żydowskiego bractwa religijnego, zwanego właśnie faryzeuszami. Podpadł rzeczywiście Rzymianom i został stracony i jak się współcześnie uważa – stało się to na tle politycznym. Czy był Bogiem? Nie był. Oczywiście ktoś powie – jak to nie był, jak był. Od samego początku w świecie wyznawców Jezusa nie było to takie pewne. Widać to choćby po ewangeliach. Najstarsza z nich, ewangelia Marka nie zajmuje się tym i nie ma też takich ambicji. Zupełnie gdzie indziej rozkłada akcenty. Swoją drogą – nie ma tam też nic o dzieciństwie Jezusa, bo też nikogo to wtedy nie interesowało. Z czasem rzecz jasna, żeby umocnić opowieść o narodzinach kogoś nad wyraz wyjątkowego, wątki jego dzieciństwa zaczęły się pojawiać. A wszystko po to, by umieścić Jezusa w szerszej opowieści, wywodzącej się ze starego testamentu. Najmłodsza z ewangelii – Jana – zajmuje się już wątkiem bóstwa Jezusa i jest to efekt, jak można się domyślać, zmian teologicznych, jakie zachodzą wśród tamtejszych chrześcijańskich liderów. Niemniej szkół na ten temat było sporo, nie wszyscy widzieli w Jezusie Boga, ba, na początku najprawdopodobniej nikomu nawet do głowy by nie przyszedł taki pomysł. I nawet jeżeli dzisiaj ktoś powie, że Duch Święty nad wszystkim czuwał i wygrała wśród wiernych opcja bóstwa, to tak naprawdę rzecz wyglądała tak, jak w dzisiejszej polityce. Po prostu wygrała opcja reprezentowana przez większość. To tak samo jakby powiedzieć, że Duch Demokracji zdecydował o tym, że 15 października wygrała koalicja KO, Trzeciej Drogi i Lewicy, a PiS przegrał, tak wtedy było podobnie. Któregoś tam dnia, zdaje się, że za czasów Konstantyna ostatecznie przypieczętowano opcję bóstwa Jezusa, a pozostali, którzy myśleli inaczej, podobnie jak dzisiaj, krzyczeli, że to hańba, anarchia i zamach na biblijne zapisy. Życie – jakby powiedział ktoś, może nawet ktoś przypadkowy.

A pomimo tego

A pomimo tego, jest coś fundamentalnie rewolucyjnego w tym, co głosił Jezus, lewicowy działacz religijny z zamożnego domu. Owszem, nie za bardzo dzisiaj wiadomo, czego dokładnie nauczał Jezus. Relacje ewangeliczne, poza najstarszą ewangelią Marka, wprowadzają do jego słów coraz więcej chciejstwa niż faktycznych wypowiedzi. Nie są one też potwierdzone w innych relacjach poza odkrytymi papirusami, czyli tzw. źródłami Q, które najbliżej stoją tego, w jaki sposób Marek cytował Jezusa w swojej ewangelii. A wiadomo, że Marek skupiał się bardziej na działalności Jezusa niż na jego nauczaniu. Stąd – z historycznego punktu widzenia – współcześnie niewiele wiemy, ale moim zdaniem (i nie tylko moim) – wystarczająco, by powiedzieć, że co, jak co, ale myślicielem Jezus był naprawdę niezłym, właściwie wyjątkowym, być może nawet największym w religijnym sensie rzecz jasna.  To znaczy, że był blisko, najbliżej jakiejś prawdy o świecie, której prawdopodobnie doświadczył (tutaj ciekawie o tym pisze Piotr Augustyniak w swoich pracach, np. ,,Inna boskość. Mistrz Eckhart, Zaratustra i przezwyciężenie metafizyki” lub sam Mistrz Eckhart w kazaniach, dostępnych np. w ,,Dziełach zebranych”) i nie było to doświadczenie bez znaczenia. Chciałbym to opisać, w sensie na czym ono polegało, ale o tym może innym razem, a może wcale.

Czy śpi, czy czuwa

Niemniej na jeden fragment z ewangelii Marka zwrócę uwagę na koniec tego przydługawego wpisu. Myślę sobie ostatnio o tych akurat słowach Jezusa, spisanych przez ewangelistę. Brzmią one tak: ,,Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak.  Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza się sierp, bo pora już na żniwo” (Mk 4, 26-29, Biblia Tysiąclecia). Jest coś takiego w Jezusowych przypowieściach, co wchodzi w ostry konflikt z takim zwykłym ludzkim doświadczeniem i praktyką. Bo twierdził on, że jest coś (nazywał to królestwem Bożym, czasami – powiedzmy – używał synonimów na królestwo Boże), czego można dotknąć, doświadczyć, przeżyć, a nawet się w tym do jakiegoś stopnia wyuczyć. Ino jest to, to coś, wbrew logice. To znaczy, że możemy mieć dostęp do takiego przeżycia, które jakoś się intensyfikuje, rośnie, dojrzewa itd., bez naszego udziału, bez starania się, bez całego tego ludzkiego, kapitalistycznego potu i znoju. Czy nic nie robimy, czy robimy, to coś, chociaż nie wiadomo jak to się dzieje, jest, ma się dobrze i ma coś do zaoferowania (są z tego plony). To coś funkcjonuje nie tylko wbrew naszej logice, ale również wbrew językowi, który znamy. Ponieważ w naszym języku i w naszej logice i w naszym doświadczeniu kultury zapierdolu – jest to coś, o czym mówi Jezus, niemożliwe. Być może jakiś mądrala pomyśli, że wie o co chodzi tutaj, że przecież wyraźnie jest mowa o łasce, czy coś w tym stylu, albo, że zbawienie jest za darmo, albo, że Jezus umarł na krzyżu za nas i dlatego mamy odpuszczone grzechy i zapewnione wieczne życie. No ale nie, bo chodzi o to, że w tym fragmencie, kiedy czytamy ,,czy śpi, czy czuwa (…) nasienie kiełkuje i rośnie”, można by spokojnie historycznie zilustrować sens tych słów. Bo przecież jedno (spanie) i drugie (czuwanie) mówi o takim późniejszym sporze między katolikami a protestantami. Jedni mówili – zbawienie jest za darmo, z łaski (czy śpi), inni, że nie, bo z uczynków (czy czuwa), a Jezus mówi ani to, ani to i nie mieszajcie do tego swoich ludzkich fiksacji nt. zbawienia. Żadne działanie lub nie-działanie nie ma znaczenia w logicznej nie-logice Jezusa.

Życzenia

I tego bym życzył każdemu, kto dotarł do tego miejsca, by odkrył to coś, nie odkrywając, zrozumiał co to jest, nie rozumiejąc i doświadczył tego czegoś, co Jezus nazywa królestwem Bożym, a co ma się dobrze, chociaż nie wiadomo, jak to działa (,,on sam nie wie jak”).

Foto: Miśka

Dodaj komentarz